środa, 28 marca 2012

słońce

            Sobotni poranek. Czuję, jak ciepłe promienie wiosennego słońca padają na moją twarz. Można powiedzieć czuję się jak w niebie, nic mnie nie goni, budzik milczy. I pewnie egzystowałabym w tym błogostanie do południa, lecz mój szósty zmysł podpowiadał, że zaraz coś zmąci mój spokój.  Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu.

I… nagle czuję, że jakiś zimny niezidentyfikowany obiekt pragnie wtargnąć do mojego łóżka. Mimo mojego usilnego sprzeciwu w postaci niewyraźnej bełkotu , kopania, gryzienia i powoływania się na prawo do nietykalności na terenie prywatnym, osobnik znalazł się pod moja kołdrą. Po mimo oślepiającego słońca postawiam otworzyć oczy. To okazuje się trudniejsze niż można się było spodziewać. Żadna z powiek nie chce się podnieść!!! Kurcze, trzeba było jednak nie zasypiać z maseczką ściągającą na oczach. Tylko spokojnie! Co ja mówię, jak tu można być opanowanym! Trzeba działać! Wyciągam rękę  pod łóżko i sięgam po kubek z wczorajszym rumiankiem. Dzięki Bogu, że nie wyniosłam go do kuchni, lenistwo jednak się opłaca. Teraz już mogę zmyć kleistą maseczkę z oczu. Jedna przeszkoda pokonana. Uff… Przecieram oczy!! A tu kto? Żaden kosmita, antyterrorysta czy inny taki ktoś również realny, to mój wymarzły, młodszy brat! ‘Dlaczego przyszedłeś do MOJEGO łóżka?’ ‘Bo spadła mi pościel na podłogę i było mi zimno i nie chciało mi się jej podnieść i lepiej było przyjść do ciebie. Cieszysz się, prawda?’

Jakże mogłabym się nie cieszyć… Tak więc kontynuuje moje wylegiwanie się na 20 cm łóżka, które mi pozostało. Wiosną trzeba wybaczać, a przynajmniej w tak piękny dzień! ;)

1 komentarz: