sobota, 18 lutego 2012

a czas mija...

Jeja... jak długo mnie tu nie było... Miałam ostatni bardzo dużo na głowie, egzaminy, dom, obiad, wybór ciuchów na imprezę, walka z niedziałającą drukarką i yyy dużo innych 'WAŻNYCH' rzeczy , można powiedzieć chleb powszedni. Ale jak to się mówi winny się tłumaczy.

Może zaczne od samego początku. Powiem, że wkroczenie w nowy rok nie było tak efektowne jak przejście przez metę Justyny Kowalczyk, ale... no najważniejsze, że ukończyłam ten bieg z pełną świadomością, a nie rzygając po kątach (tak jak niektórzy, nie będę wskazywać nazwisk). Oczywiście na tej zacnej, kulturalnej imprezie nie obyło się bez strat:

Po 1- ucierpiało dużo szklanych rzeczy, które mam nadzieje nie miały znaczenia sentymentalnego dla mojej mamy. Hmmm...ciekawe czy kryształowy kieliszek zalicza się do tego??

Po 2- podłoga również ucierpiała. Moja piękna, drewniana, sosnowa podłoga została potraktowana poprzez tuzin rozwścieczonych dziewczyn w szpilkach, ważących bagatela trochę mniej niż małe słoniątko. Może nie było by tak źle gdyby ów dziewczyny nie usłyszały z głośników Michel'a Telo i jego 'Ai Se Eu Te Pego'. To było szaleństwo na miarę miksowania truskawek bez przykrycia pojemnika( mam nadzieje zrozumiała metafora? tak? Wtedy tak wszystko dookoła jest w truskawkach... aha, hm.. czyli nie zrozumiałe. Także, no... nieważne) Tak więc podłoga ma milion pięknych okrąglutkich dziurek.

Dobra, ale koniec rozważań nad tym pięknym dniem, który na szczęście mam za sobą a następny 31 grudnia dopiero za rok. Uff...

Co dalej... Hmm... A no tak o mało bym zapomniała!!! Pragnę zakomunikować, że niestety moje wszelkie wysiłki poszły na marne, spędzenie ponad czterdziestu godzin w samochodzie( przede wszystkim w korkach) spalenie kilku litrów benzyny, a przecież środowisko jest bardzo ważne. Tyle spalin dostaje się do atmosfery w czasie jazdy samochodem. Globalne ocieplenie, podniesienie się poziomu wód w oceanie, wyginięcie ważnych gatunków roślin, które mają olbrzymi wpływ na nasz ekosystem... I to wszystko musiało ucierpieć!! A dlaczego? Bo nie włączyłam kierunkowskazu na państwowym egzaminie na prawo jazdy. Teraz znowu będę musiała dokupić lekcje, co oznaczy kolejne tony dwutlenku węgla do atmosfery!!! Ja się pytam: Czy tak musiało się stać, panie egzaminatorze? Żenada!!! Mam nadzieję, że moje ostanie zdania były w miarę komunikatywne, chciałam po prostu oddać wewnętrzny stan ducha, tzw. ból istnienia związany z niezdanym prawem jazdy.

Dobrze na dzisiaj koniec... Za dużo zagmatwałam jak na jeden dzień! Wkrótce postaram się napisać bardziej fascynujące rzeczy od dziur w mojej podłodze. (choć przyznam wygląda fatalnie w takim stanie).